Przejdź do treści
archiwiści społeczni o sobie

Wojciech Lemański

Organizacja: Fundacja Wielki Człowiek

Absolwent filologii polskiej na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Współpracuje z Fundacją Wielki Człowiek w zakresie realizacji procesów archiwistycznych związanych ze spuścizną Jerzego Kukuczki. Uczestniczył w projektach, wynikiem których była rozbudowa platformy Wirtualnego Muzeum oraz opracowanie, zdigitalizowanie i opublikowanie fotografii, muzealiów i tekstów. Opracowuje materiały archiwalne do publikacji Fundacji oraz sprawuje opiekę nad ich wartością merytoryczną.

[Wywiad przeprowadzony we wrześniu 2022 roku]


Anna Maryjewska (Centrum Archiwistyki Społecznej): Czym zajmujesz się w Fundacji Wielki Człowiek?

Wojciech Lemański: W Fundacji pracuję głównie przy Archiwum Jerzego Kukuczki. Pomagam też przy organizacji festiwalu, wystaw, w wydawaniu publikacji. Fundacja została założona w 2013 roku w Katowicach przez żonę Jerzego Kukuczki – Cecylię, i ich syna Wojciecha. Ich zamierzeniem było zdigitalizowanie, opracowanie i pokazanie zbiorów po Jerzym Kukuczce. Popularyzujemy dokonania Kukuczki i innych himalaistów polskich, ale również działamy w obszarze kultury i sztuki – tym zajmuje się głównie Wojciech. Prowadzimy też szkolenia z zakresu nowych mediów: animacji poklatkowej i projektowania gier.

Promujecie w swoich działaniach również Śląsk?

Na Śląsku organizujemy odbywający się podczas pełni księżyca Full Moon Art Fest, który nawiązuje do pradawnych słowiańskich wierzeń. Ludzi przyciągają tam nie tylko grana na nim muzyka elektroniczna, performance czy warsztaty, ale zwłaszcza wystawa leśna w Parku Śląskim, na której można poczuć bliskość z naturą. Prace artystów wiszą bowiem na linach rozwieszonych między drzewami. To wydarzenie jest szersze tematycznie. Co więcej, wydaliśmy album album fotografików związanych ze Śląskiem, a wraz z tym wydawnictwem otworzyliśmy wystawę, która jeździ po Polsce i pokazuje prace między innymi Zofii Rydet i Jerzego Lewczyńskiego. Śląsk promowany jest też przez nasze archiwum, z tego względu, że Jerzy był Ślązakiem i pochodził z Katowic.

Na czym polega Twoja praca w Archiwum Jerzego Kukuczki?

W naszym archiwum zajmuję się całością prac archiwistycznych, począwszy od rozpoznania danego obiektu, poprzez jego inwentaryzację, nadanie mu sygnatury, digitalizację, opracowanie graficzne, po nadanie metadanych i udostępnienie na naszej stronie jerzykukuczka.com oraz w Otwartym Systemie Archiwizacji. Nasze materiały są bardzo różnorodne. Mamy nie tylko fotografie, ale także dokumenty tekstowe – listy, dzienniki, różnego rodzaju dokumenty związane z wyprawami himalajskimi. Są też materiały przestrzenne – sprzęt alpinistyczny, ubrania Jerzego Kukuczki, różnego rodzaju gadżety, pamiątki. Przy opracowywaniu do każdego materiału muszę więc podejść inaczej. Każdy materiał wymaga jednostkowego potraktowania, a trzeba przyznać, że zbiór jest bardzo duży.

Jak duży?

Fotografii jest ponad dziesięć tysięcy. W tym roku opracowałem ponad tysiąc zdjęć. Jeszcze bardzo dużo przed nami! Prowadzimy teraz projekt z Naczelną Dyrekcją Archiwów Państwowych na opracowanie i zabezpieczenie ponad czterech tysięcy zdjęć prywatnych Jerzego Kukuczki, niezwiązanych z himalaizmem ani innymi wyprawami górskimi. Ten zbiór leżał u nas nieopracowany. W pierwszej kolejności chcieliśmy zająć się archiwaliami związanymi z himalaizmem, bo to jest dla nas najważniejsze. Z tym tematem zmierzamy już ku końcowi i przyszedł czas na zdjęcia prywatne. Zajmuję się teraz opracowaniem odpowiedniej struktury dla tych fotografii, inwentaryzacją i rozpoznaniem. Będę je też zabezpieczał w odpowiednich koszulkach i segregatorach.

Znałeś się na tym wszystkim, gdy dołączyłeś do Fundacji?

Dużo się nauczyłem już w pracy, szczególnie w zakresie digitalizacji i fotografii. Trzeba było fotografować materiały przestrzenne, musiałem więc nauczyć się robić im zdjęcia pod odpowiednim kątem, ustawiać światło. Wojtek Kukuczka jest fotografem, więc mnie przeszkolił. Podobnie z grafiką – gdy zrobię zdjęcie czekana czy plecaka, muszę je potem obrobić na komputerze, i to też było trudne, ale wychodzi mi już coraz lepiej. W przypadku digitalizacji fotografii i materiałów tekstowych też staramy się rozwijać. Jak dotąd używaliśmy skanera, ale teraz robimy zdjęcia aparatem fotograficznym na stole do digitalizacji. Uczymy się więc ciągle jakichś nowych rzeczy.

Opracowane materiały lądują w Wirtualnym Muzeum Jerzego Kukuczki, w którym jest zakładka Archiwum. Na tej stronie można się rozmarzyć, zapominając o miejscu i czasie, jest tak interesująca!

Rozwijamy ją nieustannie. Jest tam też zakładka Wirtualna podróż. Archiwalia i opisy z książki „Mój pionowy świat” Jerzego Kukuczki pomagają w niej lepiej przyjrzeć się wyprawom w Himalaje. Mamy też zakładkę Korona Himalajów, gdzie na podstawie map z Google Earth 3D odtwarzamy trasę danej wyprawy, z lektorem i napisami, więc można ją sobie obejrzeć w bardzo ciekawej formie.

Co zajmuje Ci najwięcej czasu w opracowaniu zbiorów?

Opracowanie merytoryczne. Trudności pojawiają się, gdy trzeba określić na przykład, kto jest na zdjęciu, jaka to wyprawa. Zdjęcia nie były poukładane, więc samo uporządkowanie ich zajęło mi dużo czasu. Nauczyłem się już rozpoznawać wiele szczytów w Himalajach, himalaistów, miejsca, wyprawy. Gdy w zbiorach zdarza się fotografia pokazująca jedynie kawałek kamienia, trzeba umieć ułożyć ją w archiwum. Struktura jest dosyć prosta – mamy daną wyprawę i w jej obrębie fotografie. Mówię najczęściej o zdjęciach, bo ich mamy najwięcej. Ta praca jest rzeczywiście żmudna, ale też satysfakcjonująca. Gdy już uda mi się jakąś wyprawę poukładać, to efekt jest naprawdę super! Potem staram się za pomocą researchu, relacji z wypraw, wywiadów z Jerzym Kukuczką – bo w zbiorach mamy też nagrania audio – odtworzyć ją właśnie za pomocą zdjęć, układając je chronologicznie, na ile jest to oczywiście możliwe.

Siedzisz w archiwum w Katowicach, jednocześnie wędrując po himalajskich szczytach…

Bardzo lubię rozpoznawać szczyty. Gdy na zdjęciu, na którym ktoś jest, widać z tyłu jakąś górę, czuję taką wewnętrzną potrzebę, żeby ją odnaleźć i opisać [śmiech]. Chcę, żeby było jasne, gdzie jesteśmy, gdzie stoimy, co widzimy w tle. Gdy mamy do czynienia z jakimś widoczkiem, panoramą, warto dookreślić, gdzie to zdjęcie zostało zrobione. Myślę, że wiele szczytów w Himalajach znam już trochę na pamięć, a szczególnie te, które są na zdjęciach w naszym archiwum, bo napatrzyłem się na nie bardzo dużo. Aby rozpoznać jedno takie zdjęcie, muszę spędzić nad nim trochę czasu. Pomagają mi mapy 3D i skany. Technika tak poszła do przodu, że można oglądać góry na różne sposoby, chociażby przez Google Earth czy inne strony z bardzo dobrymi opracowaniami fotograficznymi.

Czy Waszą stronę odwiedzają głównie himalaiści?

Mamy odzew od ludzi, którzy wchodzą na naszą stronę, że bardzo im się podoba i lubią oglądać te fotografie. Bywa, że trafiają na nią osoby niezaznajomione bliżej z tematem, ale himalaizm w Polsce jest popularny, więc odwiedzają ją też ludzie znający się na nim. Zostawiają komentarze, które okazują się bardzo pomocne, gdy nie zdołamy sami kogoś zidentyfikować, albo gdy na zdjęciu jest jakiś błąd w opisie – bo czasem tak też się zdarza. Czasami piszą do nas himalaiści, żeby nam jakoś pomóc. Najczęściej jednak odzywają się do Fundacji osoby z wydawnictw publikujących książki o tematyce himalajskiej, lub artyści potrzebujący od nas licencji na zdjęcie lub jakiś materiał typu film, teledysk. Na przykład w klipie do piosenki „Celina” Julii Pietruchy, MIOUSH-a i Zespołu Pieśni i Tańca Śląsk są użyte zdjęcia z naszego archiwum. Wśród młodych ludzi jednak Jerzy Kukuczka jest dosyć znany, pojawia się dużo biografii himalaistów, temat ten jest popularny.

Jakie są plany wydawnicze Fundacji?

W tym roku w październiku wydamy nowy, już trzeci tom z serii Z Archiwum Jerzego Kukuczki, pod tytułem „(Nie)zdobyta góra. Broad Peak i K2 ‘82”. Będzie dotyczył wyprawy w 1982 roku na K2. To była kobieca wyprawa, do której dołączyli Jerzy Kukuczka z Wojciechem Kurtyką. Jest taki fragment listu wysłanego przez Jerzego Kukuczkę do „Dziennika Zachodniego”. Pisze w nim, że mają plany na zdobycie wschodniej ściany K2 i „czegoś tam jeszcze”. Tym czymś okazał się właśnie Broad Peak. Opowiadamy o tej wyprawie, wykorzystując nasze materiały archiwalne – listy do żony, zdjęcia. Są też wywiady z himalaistami. Poprzednie dwa tomy skupiały się przede wszystkim wokół dziennika Jerzego Kukuczki. Tym razem, ze względu na to, że ten dziennik jest w treści trochę mniej obszerny, nie skupiamy się na nim całkowicie, choć to on stanowi centrum. W trzecim tomie będzie więcej autorskiego komentarza, będzie oparty bardziej na rekonstrukcji tego wydarzenia z 1982 roku. Współautorką tej książki, oprócz Jerzego Kukuczki, jest Ilona Chylińska. Rok temu opublikowaliśmy tłumaczenie włoskiej książki na temat Jerzego Kukuczki, którą wydaliśmy pod tytułem „Nie jesteś drugi. Jesteś wielki. Włoski portret Jerzego Kukuczki”. Średnio w roku wydajemy jedną książkę dotyczącą jego osoby. Niedługo ukaże się też kalendarz inspirowany dziennikami Jerzego Kukuczki, wydany we współpracy z Wydawnictwem Telegraph, publikującym kalendarze Teno, w których Jerzy Kukuczka zapisywał swoje myśli. Będzie w nim wiele informacji związanych z wyprawami Kukuczki. Materiały pochodzą z naszego archiwum.

Niektóre z Waszych publikacji są „na wskroś multimedialne”, idziecie z duchem czasu.

Często używamy w naszych książkach kodów QR, bo w zbiorach mamy dużo nagrań wideo i audio, więc szkoda by było ich nie wykorzystać, jeśli jest taka możliwość. Poprzez kod QR można pokazać na przykład, jak Jerzy Kukuczka opowiada osobiście. W archiwum odpowiadam też za wybór i opracowanie właśnie takich materiałów. Jeżeli wydajemy taką multimedialną książkę, to tej pracy jest trochę więcej.

Jaką wyprawę rozpracowałeś w tym roku?

Zajmowałem się fotografiami między innymi z wyprawy na Nanga Parbat z 1977 roku. Było to przecudowne zadanie, ponieważ Jerzy Kukuczka zrobił ponad setkę zdjęć z trasy. Jechał ciężarówką z Katowic do Islamabadu w Pakistanie. Spróbowałem rozpoznać każdy meczet, który Kukuczka sfotografował, każdy zamek, każde jezioro, przy którym biwakował. Zaznaczałem na mapie wszystkie miejsca, które zidentyfikowałem. Na podstawie tego ustaliłem trasę, jaką przejechał, oczywiście zrobiłem to też na podstawie jego listów i dzienników, w których znalazłem pewne informacje. Kukuczka miał w dziennikach lakoniczny styl, nie rozpisywał się za bardzo.

To nie było proste zadanie.

Ale bardzo mi się podobało, bo lubię rozpoznawanie miejsc, budynków. Myślę, że dzięki temu udało mi się dobrze opracować tę wyprawę. Na razie można obejrzeć w archiwum na naszej stronie zdjęcia z samej trasy. Reszta wyprawy wciąż czeka na aktualizację. Bardzo mi zależy na tym, żeby wszystko było dobrze opracowane merytorycznie. Nie chcę, żeby pod zdjęciem był po prostu krótki opis. Traktuję każdą fotografię osobno. Każde zdjęcie jest dla mnie wyjątkowe, niezwykle wartościowe, każde zawiera mnóstwo informacji, które chciałbym wyciągnąć. Staram się opisać je najlepiej, jak potrafię. Czasami jest to wręcz niemożliwe, bo wszystko zależy od tego, co Jerzy Kukuczka sfotografował. Może to być na przykład kawałek drzewa z gałęziami, ale takich zdjęć jest na szczęście niewiele.

Jerzy Kukuczka był dobrym fotografem.

 Jego zdjęcia są naprawdę ładne. Na podstawie materiałów archiwalnych jestem w stanie powiedzieć, że brał udział w kursach fotograficznych. Przeszkolił się więc w tym temacie. To widać też w jego kadrach.

Czy te materiały były do tej pory cały czas przechowywane przez rodzinę? Czy były wcześniej jakoś zabezpieczone?

Tak, przechowywała je rodzina. Były wstępnie zabezpieczone, pobieżnie poukładane i włożone po prostu do pudełka archiwistycznego. Nie leżały więc zapomniane w jakiejś zakurzonej szafie, ale trzeba było jednak ogarnąć pewien chaos i zabezpieczyć je całkowicie, tak jak powinny być zabezpieczone.

Jeździsz czasem do Istebnej?

Zdarza się, ostatnio byłem tam jakieś dwa tygodnie temu. Muszę dobrze znać to miejsce, bo tam jest Izba Pamięci Jerzego Kukuczki, w której też są przechowywane archiwalia, i gdzie żona Jerzego Kukuczki, pani Cecylia, oprowadza turystów. Niektórzy odwiedziny w Izbie stawiają sobie za cel swojej podróży. Przychodzi tam bardzo dużo zwiedzających. Chcę zabrać teraz z Istebnej trochę materiałów do digitalizacji. Na razie pojechałem zrobić rozpoznanie.

Czy pani Cecylia Kukuczka mieszka tam na co dzień?

Tak. Izba jest otwarta przez cały rok, ale w święta i weekendy pani Cecylia stara się nie przyjmować gości, bo jest jej dość ciężko z taką liczbą odwiedzających, a zajmuje się tym sama. Jeśli chce się zwiedzić to miejsce, najlepiej jest umówić się z panią Cecylią wcześniej przez telefon. Wszystkie dane kontaktowe można znaleźć na naszej stronie internetowej. Warto pojechać do Istebnej, bo jest to bardzo ciekawe miejsce. Szczególnie, gdy się je porówna ze starymi zdjęciami. Na mnie takie porównanie robi duże wrażenie.

Czy to z tego domu Jerzy Kukuczka wyruszał na wyprawy?

Jest to jego rodzinny dom, w którym spędzał z żoną i dziećmi bardzo dużo czasu. Ale na stałe mieszkał w Katowicach i to tutaj organizował swoje wyprawy, stąd wyjeżdżał.

Na pewno jesteś zaprzyjaźniony z rodziną Jerzego Kukuczki.

Tak, Wojtek, prezes Fundacji Wielki Człowiek, jest dobrym szefem i dobrym przyjacielem. W ogóle w Fundacji pracujemy w bardzo małym składzie – jest nas troje. Wojtek, koleżanka Ania, która zajmuje się administracją, pisaniem wniosków, kontaktem z urzędami, sprzedażą i sklepem, oraz ja. Planujemy jednak poszerzyć ten skład, bo pracy jest coraz więcej. Chcemy też przyspieszyć trochę pracę nad archiwum, żeby przygotować się jak najlepiej przed otwarciem Centrum Himalaizmu imienia Jerzego Kukuczki, które powstanie w Katowicach. Staramy się współpracować z władzami miasta przy tej inicjatywie.

Czy warunkiem pracy w Waszej Fundacji jest zainteresowanie górską wspinaczką?

Śmieję się, że ja jestem bardziej teoretykiem górskich wypraw, bo w Himalajach bywam na Google Earth, ale zdarza mi się chodzić po górach trekkingowo. Po polskich, bo w zagranicznych niestety nie byłem, ale mam nadzieję, że jeszcze uda mi się pojechać do Nepalu albo do Pakistanu. Wojtek lubi wspinać się w Tatrach, a Ania jest zapaloną miłośniczką wspinaczki skałkowej. Ja mam najmniejsze doświadczenie.

Ale teraz chyba najwięcej o górach wiesz!

Jestem tym zaskoczony. Gdy zaczynałem pracę w Fundacji, niewiele wiedziałem o górach. Ale ten temat bardzo przypadł mi do gustu i szybko się dużo nauczyłem – o życiu Jerzego Kukuczki, ale także ogólnie o himalaizmie, i o polskich wyprawach, i zagranicznych, szczytach, Nepalu, Pakistanie, Karakorum, Himalajach. To wszystko szybko się we mnie obudziło, a iskra rozpaliła się w wielki ogień.

Czy będziecie utrwalać również archiwalia związane z innymi himalaistami?

Gdy opracujemy zbiory pozostawione przez Jerzego Kukuczkę, w planach mamy rozszerzenie swojej działalności na zbiory, które nie są związane tylko z nim. Każdy himalaista ma bardzo dużo różnych wspomnień z wypraw i warto do nich dotrzeć. Ostatnio udało nam się zdigitalizować ponad sto zdjęć himalaistki Anny Okopińskiej, albo sprzęt alpinistyczny przyjaciela Jerzego Kukuczki – himalaisty Ignacego Nendzy. Staramy się dotrzeć też do innych himalaistów, żeby te materiały, które oni mają, nie znikły. Bo to są naprawdę wspaniałe rzeczy! Niekiedy już zdarzało się tak, że rozmawialiśmy z himalaistami, ale oni uznali, że im ten sprzęt tylko zawadzał, więc go wyrzucili. Dla mnie to tragedia, ale też rozumiem, że dla tych ludzi to codzienność, normalność, to są rzeczy, które zapychają im miejsce na strychu. Często są więc bardzo zakurzone. Jak już dostajemy jakiś sprzęt, jest on w starym pudełku, niewyciągany z niego przez 20, 30 lat. Takie rzeczy też staramy się zbierać, żeby zachować pamięć o całym polskim himalaizmie.

W wyprawach w Himalaje brały udział setki Polaków, rzeczywiście szykują się góry wspomnień!

W dodatku każda z nich miała aparat, robiła nim zdjęcia i ma do powiedzenia coś ciekawego na ich temat. Jeden z moich niezrealizowanych osobistych planów to właśnie zachowanie pamięci również o tych mniej znanych, mniej zapamiętanych przez historię himalaistach. Chciałbym zbierać też ich historie mówione, posłuchać ich opowieści, nagrać ich. Uwielbiam pracować nad tymi rzeczami. Niesamowitą przyjemność sprawia mi samo układanie zdjęć, rozpoznawanie ich, ustalanie, co na nich jest. Ale materiały tekstowe i sprzęt też są bardzo ważne. Szczególnie ten sprzęt jest bardzo ciekawy. Ludzie lubią czasem dotknąć takiej historycznej rzeczy, to też jest więc ważne, żeby takie rzeczy zbierać i digitalizować.

Archiwalia domowe też budzą duże zainteresowanie. Spodobało mi się na przykład nagranie, w którym Jerzy Kukuczka wycina klisze i przygotowuje z nich slajdy, potem organizuje wyprawę przez telefon, a obok niego stoi jego synek i pije z butelki ze smoczkiem.

W prywatnych zbiorach czekających na digitalizację jest bardzo dużo różnorodnych materiałów, śmiesznych i nieśmiesznych, poważnych, z różnych codziennych wydarzeń, a także rodzinnych spotkań, wydarzeń, takich jak na przykład pierwsza komunia syna Jerzego Kukuczki, jakieś wesele, czyjś pogrzeb, zdjęcia ze ślubu i wesela Jerzego i Cecylii.

Czy Jerzy Kukuczka opisywał te prywatne fotografie?

Raczej nie. Praca archiwistyczna polega też na tym, że trzeba sprawdzić, czy opis z tyłu zdjęcia jest na pewno wiarygodny. Możliwe bowiem, że opisał je jakiś inny archiwista przede mną lub ktokolwiek inny na przestrzeni lat, a nie sam Jerzy Kukuczka. Potrafię rozpoznać charakter pisma Jerzego Kukuczki, ale nie zawsze jest to oczywiste. Na szczęście mogę tu liczyć na pomoc jego rodziny. Na pewno będę musiał dużo współpracować z panią Cecylią.

Zdjęcie, które robi na mnie zawsze wielkie wrażenie, to samotna wigilia Jerzego Kukuczki podczas jednej z wypraw w Himalaje. Siedzi sam w takim ponurym pomieszczeniu, daleko od rodziny.

Zostało zrobione przed wyprawą na Dhaulagiri w 1984 roku. Zdjęcie to jest bardzo ciekawe, podobnie jak historia tej wyprawy. W swoim dzienniku Jerzy Kukuczka opisał trasę z Katmandu do bazy pod Dhaulagiri, kiedy to szukał pomocy tragarza, który pokaże mu drogę i pomoże nieść sprzęt. Tragarz został zareklamowany jako ktoś, kto umie mówić po angielsku, zna trasę i świetnie gotuje. Okazało się, że się zgubili, nie potrafią się dogadać, że sprzęt musi nieść sam, cały czas pili tylko tybetańską herbatę z masłem z mleka jaka. Bardzo zabawnie opisuje te perypetie. Zdjęcie z wigilii daje do myślenia. W listach do żony Jerzy Kukuczka pisał, że jest mu bardzo smutno, że nie może spędzić tego czasu z rodziną, ale sam sobie wybrał ten los, to była jego decyzja, więc musi się z tym pogodzić. Dużo więcej treści można wyczytać z listów niż z dzienników. W listach do żony Jerzy Kukuczka otwierał się bardziej.

Fot. Magdalena Starowieyska / Centrum Archiwistyki Społecznej

archiwiści społeczni o sobie