Przejdź do treści
archiwiści społeczni o sobie

Iwona Zbroszczyk

Organizacja: Miejska Biblioteka Publiczna im. Profesora Zbigniewa Wójcika w Sulejówku

Dyrektorka Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Profesora Zbigniewa Wójcika w Sulejówku. Absolwentka Instytutu Informacji Naukowej i Studiów Bibliologicznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz programu „Kieruj w dobrym stylu” realizowanego przez Szkołę Liderów w ramach Programu Rozwoju Bibliotek. Członkini zespołu autorskiego monografii „Cmentarz Bródnowski” pod redakcją profesora Jana Kieniewicza. Współzałożycielka i współrealizatorka projektu Archiwum Społeczne Sulejówka (2016–) oraz portalu „Sulejówek – po sąsiedzku” prezentującego zasoby Archiwum.

 

Zdjęcie Iwony Zbroszczyk, dyrektorki Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Profesora Zbigniewa Wójcika w Sulejówku

[Wywiad przeprowadzony w marcu 2023 roku]


Marta Michalska (Centrum Archiwistyki Społecznej): Czy w Sulejówku wszyscy są sąsiadami?

Iwona Zbroszczyk: Tak, myślę, że tak. Wcześniej pracowałam i mieszkałam w Warszawie, i gdy sprowadziłam się do Sulejówka i zaczęłam pracę w Bibliotece, musiałam zmienić swoje podejście, bo w Sulejówku czytelnik jest właśnie sąsiadem, na tych sąsiadów można tu wpaść za rogiem. W dużym mieście człowiek jest bardziej anonimowy.

Z Sulejówkiem kojarzone są nazwiska Polaków i Polek znanych z kart historii: rodzina Piłsudskich czy Moraczewskich. One także mieszkały w swoim bezpośrednim sąsiedztwie, a Zofia Moraczewska przyjaźniła się z Aleksandrą Piłsudską. Wszyscy mamy sąsiadów, wszyscy jesteśmy sąsiadami, ale niestety nie zawsze tworzymy bliskie relacje społeczne czy zacieśniamy więzy.

Sąsiedztwo mamy także wpisane w nazwę portalu – „Sulejówek – po sąsiedzku” – który jest związany z Archiwum, które działa w bliskim partnerstwie. To sąsiedztwo cały czas jest tu obecne, ale to dobrze, bo zależy nam na współdziałaniu; przy wielu przedsięwzięciach zauważyliśmy, że wspólnie można zdziałać dużo więcej i się wzajemnie uzupełniać, liczyć na wsparcie, na pomoc… To działanie trzech różnych instytucji jest czymś, co może nas troszeczkę odróżnia na tle innych archiwów społecznych.

No właśnie, Archiwum Społeczne w Sulejówku prowadzone jest przez trzy instytucje – Bibliotekę, Muzeum Józefa Piłsudskiego w SulejówkuTowarzystwo Przyjaciół Sulejówka. Jak więc zrodził się pomysł na działanie?

Jeśli chodzi o mnie, to pomysł zakiełkował chyba koło roku 2012; Biblioteka brała wtedy udział w drugiej, jeśli dobrze pamiętam, rundzie Programu Rozwoju Bibliotek i tam jedną z opcji warsztatów specjalistycznych była oferta Ośrodka KARTA i projekt Cyfrowych Archiwów Tradycji Lokalnej. Bardzo mnie on zainteresował, ale wtedy jeszcze się nie zaangażowaliśmy, ponieważ, po pierwsze, jako dyrektor zaczęłam pracę w Bibliotece w 2011 roku…

… czyli tuż przed…!

Tak; a po drugie, jako mieszkanka do Sulejówka sprowadziłam się tylko kilka lat wcześniej. Propozycja zbierania wspomnień i historii od lokalnej społeczności i osób związanych z Sulejówkiem wydawała się ciekawa, natomiast w tamtym czasie miałam wrażenie, że to trochę jeszcze byłoby dla mnie i Biblioteki nie do udźwignięcia. Sama musiałam poznać Sulejówek i jako mieszkanka, i jako osoba z instytucji. Ale gdzieś tam ten pomysł w tyle głowy pozostał. 

W 2014 roku współorganizowaliśmy z biblioteką w Wesołej (też po sąsiedzku) rajd rowerowy Odjazdowy Bibliotekarz i szukaliśmy miejsca, gdzie moglibyśmy zrobić metę tego rajdu. Wydało nam się, że idealny będzie do tego Dworek Milusin ze swoim zielonym terenem dookoła, drzewami… To były nasze pierwsze kontakty z Muzeum, przy czym należy pamiętać, że w tamtym okresie Muzeum nie wyglądało jeszcze tak, jak teraz – był tylko Milusin, siedziba Muzeum była przecież w Warszawie, a nie tutaj.

To był dobry moment na poznawanie się też w takim sensie personalnym, mogliśmy współpracować i zacieśniać nasze kontakty. I gdy pojawił się ten pomysł archiwum i zbierania pamiątek, okazało się, że w Muzeum tworzył się Dział Programów Lokalnych. Współpracowałam głównie z Beatą Nessel‑Łukasik. Okazało się też, że oni także chcieliby dotrzeć do mieszkańców, wyjść do nich, poznać tę społeczność. Zobaczyliśmy, że tworzą się różne archiwa społeczne, więc stwierdziliśmy, że to jest dla nas dobra forma, żeby mówić o historii Sulejówka oraz gromadzić zbiory, ocalić je od zapomnienia. Dołączyło do nas Towarzystwo Przyjaciół Sulejówka, które wtedy też zaczęło prężniej działać. Stwierdziliśmy, że każdy z nas ma swoje mocne strony i swoje zasoby, i że razem będzie nam łatwiej. Oczywiście, czasem jest łatwiej, czasem trudniej, ale generalnie myślę, że to jest właśnie nasza siła, że każdy z partnerów może robić coś innego, ma swoich odbiorców, mamy dzięki temu więcej kanałów docierania do odbiorców.

To fascynujące, że tak Wam się to zgrało, nawet jeśli cały proces trwał kilka lat. Jak w takim razie Archiwum działa tak czysto praktycznie, pomiędzy tymi trzema instytucjami? 

Na przykład, gdy Archiwum powstało w 2016 roku, Muzeum nie miało swojej siedziby tu, w Sulejówku. Z kolei my jako Biblioteka jesteśmy otwarci dla wszystkich, godziny funkcjonowania są dosyć długie i dogodne, więc siedzibę Archiwum ma w Bibliotece. Udało nam się wydzielić miejsce do pracy z komputerem, gdzie archiwizowaliśmy materiały w Otwartym Systemie Archiwizacji (OSA). Wybraliśmy Bibliotekę również dlatego, że mamy styczność z katalogowaniem, więc pomyśleliśmy, że może dzięki temu to wszystko pójdzie łatwiej. Do nas łatwiej przyjść i zostawić materiały. Nie trzymamy się tego jednak sztywno. Przyjęło się, że siedziba Archiwum jest właśnie w Bibliotece, ale z kolei Muzeum tworzy Archiwum Historii Mówionej, i tam nagrywane są materiały audio i wideo w sposób profesjonalny, zgodny ze sztuką. Wtedy to tam niekiedy trafiają dodatkowo na przykład fotografie. Towarzystwo natomiast angażuje się w rozmowy z mieszkańcami i dociera również do nowych historii, zbiera materiały, realizuje projekty. Uzupełniamy się, kontaktujemy się ze sobą.

Chodzi o te nagrania w cyklu „Jaka jest twoja historia”?

„Jaka jest twoja historia?” to był projekt w ramach programu wolontariackiego Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku, ale nagrania audio realizowane są cały czas. Generalnie trzeba powiedzieć, że jeśli chodzi o wszystkie zasoby Archiwum, to każdy z partnerów ma jednakowe możliwości korzystania z nich. Jeżeli ktoś przyniesie coś do Biblioteki i Biblioteka zajmie się danym materiałem, to trafia do Archiwum i korzystanie z tego zasobu jest możliwe przez wszystkich. Podobnie z wywiadami historii mówionej z Muzeum – korzystamy z tego na potrzeby różnych projektów.

Poza tym, zasadą Archiwum i przyjmowania zbiorów jest to, że zbieramy dokumenty, fotografie i pamiątki, digitalizujemy je, a oryginały oddawane są rodzinom. Jeśli ktoś chciałby fizycznie oddać jakąś pamiątkę do Archiwum, to tutaj Muzeum ma do tego możliwości, zasoby, wiedzę, żeby to przechowywać – my ani Towarzystwo takiej możliwości nie mamy, a nie chcemy nikogo odprawić.

Towarzystwo dało z kolei spory zasób materiałów. Siedzibą Towarzystwa był wtedy Dworek Siedziba z  Izbą Pamięci Zofii i Jędrzeja Moraczewskich i było tam już sporo zbiorów. Poza tym Towarzystwo jest organizacją pozarządową, więc to daje nam możliwość nie tylko współpracy nad różnymi projektami, lecz także dodatkowego wnioskowania i pozyskiwania wsparcia finansowego na różne przedsięwzięcia. Staraliśmy się stworzyć sobie jak najwięcej możliwości do działań wokół Archiwum.

Jak na to wszystko – czyli na samo Archiwum i na Wasze potrójne partnerstwo – reagują sami mieszkańcy Sulejówka?

Jak się mówi o Sulejówku i o historii, na pierwszy plan zawsze wysuwają się te znane nazwiska z kart historii – Józef Piłsudski, Aleksandra Piłsudska, Moraczewscy czy Stanisław Grabski. Więc na początku, jak mówiliśmy o Archiwum i prosiliśmy mieszkańców o jakieś materiały, muszę przyznać, że ciężko było przekonać ich, że gdy prosimy o historię, to nie prosimy o historię związaną z tymi wielkimi nazwiskami. Trochę czasu i wysiłku kosztowało nas to, aby pokazać, że… oczywiście, nie odcinamy się od tej wielkiej historii, ale że bardziej zależy nam na historii lokalnej. To mogą być nawet drobne wspomnienia czy wzmianki, zdjęcia miejsc, których niejednokrotnie w Sulejówku już po prostu nie ma. Z kolei mieszkańcom wydawało się na początku, że taka historia jednej czy drugiej rodziny, „mojej rodziny”, nie będzie na tyle ciekawa, że trzeba o niej mówić. Tak więc trochę czasu zajęło, żeby pokazać, że każdy, kto pragnie podzielić się swoimi materiałami, może do nas przyjść, jeśli w rodzinnym albumie czy w szufladzie znajdzie choćby jedno nawet zdjęcie zwykłej studni, której już nie ma – że to są dla nas cenne pamiątki i w głównej mierze o takie historie nam chodzi.

A jeśli gdzieś w tle na tych zdjęciach znajdą się te ważne postacie to jest to dodatkowa wartość, natomiast nie jest to nasz priorytet, żeby tylko tę wielką historię dokumentować. Fakt, że ludzie dzielą się z nami swoimi przeżyciami jest wyjątkowy a materiały unikalne.

Myślę, że to bardzo ważne, aby pokazywać, że my wszyscy jesteśmy częścią historii. Czy sądzi Pani, że nastąpiła już jakaś zmiana w świadomości społecznej i ludzie nabrali takiej historycznej pewności siebie?

Myślę że tak. Dużo pracy trzeba było włożyć w to, żeby ludzie w ogóle o nas usłyszeli i tutaj największą rolę odegrał taki marketing szeptany: że jak już ktoś podzielił się swoją historią, to namówił sąsiadkę, sąsiada… Na początku zgłaszały się do nas przede wszystkim osoby starsze oraz zauważyliśmy, że pamiątki czy fotografie, które do nas trafiają, faktycznie są już raczej wiekowe. Jakoś tak się przyjęło, że ta współczesna historia jeszcze nie jest na tyle ciekawa…

…jeszcze nie jest wystarczająco historyczna!

Tak! Tak jakby musiało minąć ileś lat, żeby można było uznać zdjęcie za historyczne… troszkę musi nabrać brązu (śmiech). Oczywiście staraliśmy się docierać do ludzi przez różne działania wokół Archiwum. Może jeszcze dodam, że jeśli chodzi o nasze potrójne partnerstwo, to nie jest tak, że jeśli coś robimy, to zawsze wszyscy razem. Są takie działania, które robimy we dwóch, czasem tylko jedna z instytucji coś organizuje lub ma swojego partnera zewnętrznego czy swoje zaangażowane osoby. Natomiast zawsze chcemy podkreślać, że nasze działania wychodzą od materiałów z Archiwum.

Powstawały wystawy plenerowe, przygotowywane były etiudy teatralne z młodzieżą, warsztaty teatralne, prowadzone były warsztaty letnie i tam punktem wyjścia były zdjęcia czy opowieści z archiwum. Zorganizowaliśmy też cykl warsztatów pisarskich dla seniorów ze spisywania wspomnień. To był początek naszej działalności, więc zależało nam, by powiedzieć tym seniorom, że to właśnie ich własne historie są na tyle ważne, że są warte opisania. Były też międzypokoleniowe warsztaty muzyczne, kolędy z Sulejówka, była też wydana gra planszowa.

Darczyńcy materiałów widząc swoje nazwiska przy różnych działaniach bywają wzruszeni, a nam zależy, by podkreślić ich rolę w działaniach. W 2020 roku była też wystawa fotografii; rok temu w poprzednie wakacje zorganizowaliśmy fotograficzne warsztaty letnie – „Dokumentowanie codzienności”. Było to poznawanie samej sztuki fotografii oraz warsztat plenerowy, gdzie spacerowi po Sulejówku towarzyszyło fotografowanie między innymi zabytkowych domów czy miejsc z portalu „Sulejówek – po sąsiedzku”. Połączone to było z warsztatami literackimi i zapisywaniem wspomnień oraz tworzyliśmy kolaże na podstawie tych zdjęć współczesnych i archiwalnych, i z tych kolaży zrobiliśmy pocztówki.

Na terenie Sulejówka mamy też pasjonatów historii, więc staramy się ze sobą współpracować, wspierać jedni drugich, bo po prostu samemu jest ciężko, a już czas nam pokazał, że właśnie jak się ma takie zaplecze w postaci osób już zaangażowanych, to dużo łatwiej jest coś osiągnąć. Pandemia nam to także pokazała.

Oho.

Archiwum działa od września 2016 roku. Zbieraliśmy nasze materiały, opracowywaliśmy je w OSA, ale udostępniane były tylko fizyczne w Bibliotece. Jak już nauczyliśmy się tego opracowywania i zbieranie materiałów szło lepiej, stwierdziliśmy, że to jest za mało, że chcielibyśmy wyjść na zewnątrz, żeby to było dostępne online, żeby każdy, nie tylko z Sulejówka, mógł te materiały obejrzeć – jeśli akurat jest Sulejówkiem zainteresowany czy po prostu jakiś temat go interesuje. Szukaliśmy więc dobrego rozwiązania i ostatecznie stwierdziliśmy, że chcielibyśmy stworzyć taką interaktywną mapę.

Ona jest świetna! 

Dziękujemy! Chcieliśmy, żeby to była mapa, na której będziemy dopinać kolejne pinezki i chcieliśmy patrzeć, jak ta mapa się zapełnia! – zdjęciami, materiałami audiowizualnymi czy cytatami z naszych rozmów. No ale nie wiedzieliśmy, jak to ugryźć, nie mieliśmy wiedzy technicznej, więc padł pomysł, że będziemy po prostu wnioskować i właśnie w 2020 roku Biblioteka w partnerstwie z Muzeum i Towarzystwem oraz z Centrum Cyfrowym napisaliśmy projekt na zaprojektowanie i uruchomienie takiego portalu. Otrzymaliśmy dofinansowanie i wszyscy spotkaliśmy się, żeby wszystko omówić, prace już się miały rozpocząć… To spotkanie miało być w lutym. I dosłownie tego samego dnia, kiedy wszyscy siedzieliśmy przy stole, zobaczyliśmy informacje o pandemii! My tu mamy zaczynać prace nad portalem, a okazuje się, że nie będziemy się ze sobą spotykać i musimy przejść na zupełnie inny poziom współpracy!

I tutaj muszę powiedzieć, że gdyby nie to, że te poprzednie lata pokazały, na kogo możemy liczyć, i że zbudowaliśmy zaufanie… Udało nam się ten portal praktycznie zdalnie zaprojektować, zbudować, przeprowadzić badanie, przetestować. Rola tego zaufania wszystkich partnerów była bardzo duża – że jedni na drugich mogą liczyć i że nie zostaniemy z niczym. 

W tym też 2020 roku Biblioteka miała świętować swoje 70‑lecie – okazało się, że była to jedyna opcja na świętowanie – tego dnia 15 listopada uruchomiliśmy portal. Miały temu towarzyszyć różne wydarzenia, no ale ze względu na wszelkie obostrzenia nie mogły się one odbyć.

Portal jest też taką dobrą wizytówką samego Archiwum, bo jeżeli mówimy osobom o tym, co zbieramy i jak zbieramy, to tutaj każdy może wejść, zobaczyć, co już inny udostępnili, jak to wygląda, i zdecydować, czy chce się w to włączyć… Trzeba też powiedzieć, że mówimy tutaj o nas, o partnerach, ale tak naprawdę to mieszkańcy współtworzą Archiwum, bo bez ich historii, bez ich chęci dzielenia się tymi historiami czy bez tego umawiania się na nagrywanie wspomnień nie mielibyśmy czego tam zamieszczać i jak tworzyć naszej mapy.

Czy wyobraża sobie Pani wartość tych zbiorów także dla osób, które są spoza Sulejówka, które nie są tymi bezpośrednimi sąsiadami? Czy jest tu perspektywa jakieś większej społeczności, która czerpie radość z przeglądania tych zbiorów?

Gdy projektowaliśmy ten portal i zastanawialiśmy się nad materiałami, które mamy, to zależało nam, aby tak zaprojektować go wizualnie, żeby… Żeby to źle nie zabrzmiało, ale żeby portal nie kojarzył się z czymś starodawnym, zabytkowym, że jeżeli zbieramy historię, to jesteśmy tacy zamknięci, takie archiwum, taka biblioteka, które jeszcze niekiedy kojarzą się z czymś w „starym” stylu. Chcieliśmy po prostu wyjść z nowoczesnym narzędziem, chcieliśmy, żeby stylistyka zachęcała też młodych do korzystania z portalu. Na samym początku słyszeliśmy czasem takie głosy od mieszkańców, że tu komuś brakuje daty albo jakichś informacji historycznych. Ale od samego początku odcinaliśmy się od tego – to nie jest portal historyczny z wiedzą weryfikowaną przez źródła, tylko to ma być historia społeczna opierająca się na wspomnieniach, na pamięci, które bywają czasem mylne, coś się zapomina, coś jest inaczej, ale na tym się opieramy.

Chcieliśmy też, żeby portal był punktem wyjścia do poznawania miejsca także dla osób, które nie mieszkają w Sulejówku, ale na przykład chciałyby się do Sulejówka sprowadzić. Temu też służy mapa, żeby każdy miał możliwość zobaczenia, czy wokół mojego przyszłego domu coś ciekawego się działo, czy była jakaś historia; przy okazji poznajemy w ten sposób swoich sąsiadów. 

Jednocześnie, zdajemy sobie sprawę, że może przyjdzie taki moment, że będzie trzeba dokonać jakichś zmian albo dorzucić coś do portalu, aby materiały które będziemy otrzymywać, a które nie będą się tak idealnie wpisywać w tę formułę strony – fotografia, cytat, historia i tak dalej – żeby one też gdzieś nie pouciekały i były należycie wyeksponowane. 

Myślę, że szczególnie ciekawe jest to, co mówi Pani o pewnym dawnym wyobrażeniu o instytucjach, które coś gromadzą, ale poza tym nic się tam nie dzieje. W przypadku archiwum społecznego to jest bardziej płynne w sensie pozytywnym, jest większy margines na zmianę i pójście z duchem czasu, zaktualizowanie zbiorów o to, co ludzie przynoszą. 

Tak, z czasem każde zdjęcie będzie na wagę złota; szczególnie, że miasta i miejscowości się zmieniają, przebudowują, więc dla osób, które będą chciały poznawać miasto, pewne zdjęcia zaczną mieć wartość poglądową, historyczną. Zdjęcia uruchamiają wspomnienia i to wszystko cały czas żyje. Do jednego punktu na mapie mamy czasem materiały od kilku osób; to nie jest tak, że jeden punkt to jedna rodzina, jedno wspomnienie. Myślę, że to jest ciekawe.

Wiadomo, w działaniach wokół archiwum przeważają osoby starsze, seniorzy, ale w warsztatach czy w spotkaniach, które są organizowane wokół zbiorów, biorą często udział całe rodziny. Zależy nam, aby młodzież też włączać w nasze działania, bo to oni w przyszłości oddawać nam będą swoje wspomnienia, może sami się w coś zaangażują. To jest tak jak w bibliotece: jak uczymy naszych najmłodszych czytelników sięgania po książkę, to liczymy na to, że tak pozostanie w przyszłości. Myślę, że w tym przypadku jest tak samo, zaszczepienie sentymentu do historii, szczególnie lokalnej, może przełożyć się na działania później.

Na koniec, chciałam zapytać o Pani ulubiony moment w pracy!

Lubię słuchać historii, które opowiadają mieszkańcy. Zdarzało się, że wywiady historii mówionej odbywały się właśnie w Bibliotece, ja siedziałam z boku, wyłączałam wszystkie telefony, a z boku nagrywana była rozmowa. I łapałam się na tym, że nie mogłam skupić się na swojej pracy, bo cały czas słuchałam tej historii. To jest bardzo wciągające, szczególnie, gdy ktoś ma dar opowiadania.

Lubię, jak ludzie się zgłaszają, piszą, że mają coś nowego i chcieliby przyjść, pokazać, porozmawiać, zamieścić u nas na stronie. Tworzę na portalu właśnie te nowe pinezki, więc lubię moment powstawania kolejnego punktu, do którego mogę załączyć zdjęcie, mogę wpisać adres, nazwę domu; lubię ten moment, bo wiem, że idziemy do przodu i ta mapa się zapełnia, choć bywa to czasochłonne. Lubię działania; zawsze na początku nie wiadomo, czy ludzie będą zainteresowani, ale później miło jest patrzeć, że przyniosło to efekty, tak jak pocztówki z kolaży, które robiliśmy. To wszystko daje nam taką siłą napędową, no i ta współpraca nas cieszy i daje dobre myśli na przyszłość.

Z pewnością napełnia to optymizmem i nadzieją, oraz zainspiruje osoby, które zajmują się archiwistyką społeczną.

Miły jest czas, gdy ktoś przychodzi do biblioteki, pokazuje swoje zdjęcia. Można je wziąć do ręki – niektóre są naprawdę zadziwiające – i jest to chwila konfrontacji opowieści, którą słyszę, z fotografią, na której jest uwieczniony tylko jej wyrywek, moment. Czasem widać, że niektórych kosztuje to sporo emocji. 

Biblioteki już od dawna nie są miejscami związanymi tylko z książką i cieszy mnie, że Archiwum pozwala jeszcze bardziej wyjść do ludzi, i że nie zbieramy tylko materiałów drukowanych, historycznych, popularnonaukowych, ale także te wspomnienia, te lokalne historie, które może nigdy nie znajdą swojego miejsca w publikacji w wersji papierowej.

Trzeba pamiętać, że nasi mieszkańcy też się starzeją, wielu mieszkańców, którzy byli zaangażowani w działania przy Archiwum czy brali udział w naszych warsztatach spisywania historii, już z nami nie ma. Warto zadbać o tę pamięć i wspomnienia, bo za jakiś czas może być za późno, żeby uchronić je od zapomnienia.

archiwiści społeczni o sobie