Przejdź do treści
archiwiści społeczni o sobie

Ewa Jadacka

Organizacja: Fundacja Archeologia Fotografii

Absolwentka europeistyki w Wyższej Szkole Menedżerskiej w Warszawie, studiowała administrację na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. W Archeologii Fotografii od 2014 roku. Opiekunka archiwum fotograficznego Wojciecha Zamecznika, Harry’ego Weinberga i Andrzeja Georgiewa.

[Wywiad przeprowadzony w czerwcu 2021 roku]


Anna Maryjewska (Centrum Archiwistyki Społecznej): Czy studia na kierunku administracji przydały Ci się w pracy nad archiwami społecznymi?

Ewa Jadacka: Do Fundacji Archeologia Fotografii dostałam się zaraz po studiach, poprzez staż w Urzędzie Pracy. Studiowałam europeistykę i administrację, ale wiedziałam, że chcę pracować w kulturze. Zresztą okazało się, że moje studia bardzo się tu przydały, bo zajmuję się sprawami administracyjnymi, rozliczaniem, raportowaniem do ministerstwa lub urzędu miasta, w zależności od tego, skąd dostajemy dofinansowanie. Prowadzę dokumentację i opracowuję archiwa.

Jakim archiwum zajęłaś się na początku?

Pierwszym zbiorem, którym się opiekowałam, było archiwum Wojciecha Zamecznika. Praca z jego imponującą spuścizną zajęła nam w fundacji dziesięć lat! Teraz pod moją pieczą są zbiory Harry’ego Weinberga oraz spuścizna Andrzeja Georgiewa.

Opowiedz nam więcej o Waszej fundacji. Jakie są zadania Archeologii Fotografii?

Fundacja działa od 2008 roku. Naszą misją jest zabezpieczanie dorobku po fotografkach i fotografach. Podchodzimy do tego kompleksowo. Inwentaryzujemy archiwa, które są w posiadaniu spadkobierców lub osób związanych z autorami. Porządkujemy je, opisujemy, digitalizujemy, a później udostępniamy – zarówno online, w naszym Wirtualnym Muzeum Fotografii, jak i na wystawach oraz w publikacjach. Wydaliśmy do tej pory około pięćdziesięciu książek. Włączamy też odbiorców w aktywne obcowanie z archiwami. W tym celu przygotowujemy program edukacyjny dla dorosłych i dla dzieci, najczęściej związany z wystawami lub publikacjami.

Ile archiwów jest teraz u Was?

W tej chwili mamy pod stałą opieką dziesięć archiwów, kolejne sześć opracowujemy w ramach współpracy z fotografkami i fotografami lub we współpracy z instytucjami.  Ten zbiór cały czas się powiększa. W zeszłym roku na przykład doszły dwa nowe archiwa – Danuty Rago i Jana Fleischmanna.

Zaczęliście od Zofii Chomętowskiej i Zbigniewa Dłubaka.

Tak. To były postaci, którymi, jeszcze w czasach studenckich, zainteresowały się Karolina Puchała-Rojek i Karolina Lewandowska. Widziały, że wspaniałe zbiory tych fotografów są ukryte dla szerszej publiczności, że wiedzą o nich tylko osoby zainteresowane. Wraz z Anną Duńczyk-Szulc założyły fundację, by zajmować się takimi archiwami.

Jak odkrywa się kolejne zbiory naszych wielkich fotografów?

Zazwyczaj poprzez wnikliwe badanie archiwów, które już do nas trafiły, na przykład dzięki Zofii Chomętowskiej dotarliśmy do archiwum Marii Chrząszczowej – autorki wspólnie fotografowały zrujnowaną Warszawę. Dzięki pracy nad archiwum Tadeusza Sumińskiego udało nam się natomiast skontaktować ze spadkobierczynią Jana Jastrzębskiego – fotografowie pracowali jako fotoreporterzy miesięcznika „Polska”. Prowadzimy też stały cykl „Odkurzamy domowe archiwa”. Każdy może do nas przyjść i porozmawiać z nami o swoich zbiorach. Doradzamy, jak się nimi zaopiekować. I zdarza się, że to też jest droga, którą pozyskujemy archiwa. Często ludzie, którzy do nas przychodzą, są gotowi nam te fotografie oddać, bo nie mają komu ich przekazać, nie mają dzieci. Wielkie pudła – zwłaszcza, jeśli są w nich archiwa na przykład po fotoreporterach – zajmują w domu dużo miejsca, jest to więc jakiś bagaż. Mamy teraz prawie cały regał wypełniony od podłogi do sufitu spuścizną jednej autorki. Wszystkie archiwa są u nas w depozycie na czas opracowania. Później mają wrócić do spadkobierców. Mówię tu o spadkobiercach, bo raczej zajmujemy się archiwami osób już nieżyjących. Wyjątkami są Anna Musiałówna i Harry Weinberg.

Można już podziwiać pierwszy owoc Waszej współpracy z Harrym Weinbergiem. Właśnie zorganizowaliście, pod szyldem Społecznego Centrum Fotografii,  wystawę jego prac.

Przygotowujemy też publikację towarzyszącą temu wydarzeniu. Na Harry’ego Weinberga trafiliśmy w 2018 roku, pracując nad wystawą „Polska na eksport”, której odsłona miała miejsce w marcu 2019 roku, w galerii Zachęta. Wystawa dotyczyła miesięcznika „Polska”, a kuratorkami były pracowniczki fundacji: Marta Przybyło i Karolina Puchała-Rojek. Pan Harry był zainteresowany pokazaniem innych swoich prac.

Jak Wam się współpracuje ze spadkobiercami?

Niektórzy dają nam wolną rękę, inni bardzo się angażują na każdym etapie pracy, zarówno przy kwerendach w domu, jak i przy wystawach oraz publikacjach. Przykładem takiego wielkiego zaangażowania jest Juliusz Zamecznik, syn Wojciecha Zamecznika.  Zawsze konsultowaliśmy z nim wybór zdjęć do wystaw i publikacji. Zanim archiwum do nas trafiło, pan Juliusz sam je porządkował, więc doskonale orientował się w tym, co ono zawiera. To bardzo pomogło w organizowaniu pracy. W momencie odbierania rzeczy z domowego archiwum, w celu ich opracowania, dobrze jest zrobić wywiad z osobą, która się nimi opiekowała i wie o nich najwięcej. Ale czasem, z różnych względów, nie jest to możliwe. Wtedy nie wiemy nic i naszym zadaniem jest uporządkowanie archiwum pogrążonego w chaosie.

Czy jakieś zbiory wróciły już z depozytu?

Na razie ciągle są u nas, choć czasami wracają fragmentami. Na przykład cykle fotograficzne, który w całości zostały już opracowane i raczej nie znajdzie się już nic, co by mogło do nich przynależeć, staramy się oddawać spadkobiercom. Gdy przepakowujemy zbiory w bezkwasowe pudła i obwoluty, zwiększa się objętość archiwum. Nie mamy już tyle miejsca, żeby wszystko przechowywać. Często pracujemy więc na odcinkach archiwów, to znaczy bierzemy do nas tylko część, która w danym momencie nas interesuje lub jest ważna w dorobku danej fotografki czy danego fotografa, porządkujemy, przepakowujemy, digitalizujemy i oddajemy.

Czy spadkobiercy są przez Was przeszkoleni, co mają robić dalej z tymi zbiorami. Czy te fotografie czeka jakaś przyszłość?

Mamy na to kilka pomysłów. Oczywiście w głównej mierze zależy to od spadkobierców i ich decyzji. Nam (fundacji) zależy na promowaniu twórczości fotografek i fotografów, których zbiorami się opiekujemy, nie tylko poprzez udostępnianie fotografii cyfrowo, ale również poprzez podejmowanie współpracy na przykład z: badaczkami i badaczami, artystkami i artystami, kuratorkami i kuratorami; na wymienianiu się kulturą. Chcielibyśmy więc, żeby te najbardziej rozpoznawalne fotografie były dostępne na miejscu, w fundacji. Dzięki takiej dostępności materiału możliwe są wizyty studyjne, które później przeradzają się w bardzo ciekawe projekty.  Tak było z wystawą zdjęć Wojciecha Zamecznika w Musée de l’Elysée w Lozannie  – kuratorka Anne Lacoste najpierw nas odwiedziła i zainteresowała się tym, co tu zobaczyła.

Promowanie polskiej fotografii za granicą to wielkie zadanie dla Was. Czy często organizujecie lub współorganizujecie wystawy zagraniczne?

Rzeczywiście jest to wielkie zadanie, możliwe do zrealizowania tylko we współpracy i przy dedykowanym wsparciu finansowym. Nasze najbardziej spektakularne wystawy odbyły się na Białorusi i dotyczyły Zofii Chomętowskiej. Było ich pięć. Zbigniew Dłubak miał swoją wystawę w Paryżu w La Fundación Henri Cartier-Bresson, Wojciech Zamecznik był jednym z bohaterów wystawy „Photographisme”  w Centrum Pompidou, również w Paryżu. Są też mniejsze projekty: na przykład w Wilnie wystawiliśmy fotografie Mariusza Hermanowicza razem z pracami Agnieszki Rayss, a na Triennale Fotografii w Hamburgu zestawiliśmy autoportrety Antoniego Zdebiaka z twórczością Magdy Hueckel. We współpracę międzynarodową wchodzimy mniej więcej raz w roku.

Nie myślicie o założeniu jakiegoś dużego instytutu gromadzącego zbiory polskich fotografów?

Takim miejscem mogłoby być Społeczne Centrum Fotografii Chłodna 20, które prowadzimy wraz ze Stowarzyszeniem Sputnik Photos od 2019 roku. Zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że jest to inicjatywa oddolna, zależna od finansowania z urzędu miejskiego, które jest zagwarantowane do 2022 roku. Będziemy pracować nad rozwojem tej inicjatywy.

Prowadzicie bardzo ciekawy cykl „Żywe archiwa”.

Kiedy opracowujemy archiwa, zapraszamy młodych artystów do współpracy, zachęcając ich do reinterpretacji tych prac. Tworzą wtedy swoje prace w dialogu z fotografiami archiwalnymi. Karolina Breguła wykonała serię interwencji w przestrzeni publicznej Warszawy, Nicolas Grospierre zbudował instalację w mieszkaniu Tadeusza Sumińskiego, Krzysztof Pijarski zreinterpretował zbiór Jerzego Lewczyńskiego, Wspomniałam już o Mariuszu Hermanowiczu i Agnieszce Rayss, Antonim Zdebiaku i Magdzie Hueckel. Ostatnio Tomasz Szerszeń reinterpretował prace Marka Piaseckiego.

Kto korzysta z Waszych archiwów?

Każdy, kto ich potrzebuje, może z nich skorzystać na przykład: instytucje, które chcą wypożyczyć jakąś pracę na wystawę (na przykład teraz fotografie Zbigniewa Dłubaka są prezentowane w Zachęcie); ktoś, kto pisze pracę dyplomową, badacze zgłębiający różne tematy czy po prostu osoby lub firmy, które chcą mieć jakieś ciekawe zdjęcie na ścianie. Bo można u nas również zamówić reprint prawie każdej pracy udostępnionej w Wirtualnym Muzeum Fotografii, w limitowanej edycji. Ostatnio zauważyliśmy, że reprinty zamawia coraz więcej osób prywatnych, zainteresowanych egzemplarzami kolekcjonerskimi.

archiwiści społeczni o sobie